Ze świadomością porażki wróciłam na stare śmieci. Nawet mama nie chciała ze mną jechać. Zrobiła mi za to przed wyjazdem moje ulubione naleśniki z bananem i melasą. To uczyniło rozstanie jeszcze trudniejszym. Oczywiście spytałam, czy spakowała bigos.
Kolejnym strzałem w kolano było zapisanie się na lektorat z niemieckiego na poziomie C1. Pomińmy samą rejestrację, serwery UW, które technologicznie dorównują tylko kartridżom z Contrą i miliony monet, które będę musiała wkrótce wydać na ten cel. Lektor ma siwe wąsy, emanuje sympatią niczym SS-man, wszyscy są na poziomie Ż10000000, a ja rozumiem co piąte słowo. No i litości, lektorat jest na 8.00.
Meh. Gdzie będę mieszkać? Co będę jeść? Czy będzie mnie w ogóle stać na pokoik czy wrócę do zafajdanego akademika? Tego i jeszcze więcej dowiecie się w następnym odcinku.